Aktualności POLAND HOUSE

Dwa pieski do kochania

Dwa pieski do kochania

Dzieci mają pieski!!! Szczeniaczki-siostrzyczki zamieszkały dziś w Domu i z tego co wiem, jeszcze nie mają imion!

Pytam Rajesha jaka to rasa? What breed?

– Indies. – odpowiada.

Hhhhmmm… Udaję, że nie dosłyszałam i dopytuję na Whatsappie jakby nigdy nic. To goldeny?

– Nie, to Indies.

***

Odpaliłam google’a. Indies to niby kundle, a niby nie. Piszą o nich, że to rasa, która wyewoluowała z dzikich psów i liczy sobie 4.5 tysiąca lat. Jest dostosowana do klimatu, odporna, łagodna.

Czyli rodzima rasa – z jednej strony. A z drugiej – to kundelki, Indian pariah dogs, czyli – pariasi wśród psów.

No ale też nie, bo owszem, takich piesków na ulicach w Indiach jest pełno, ale te nasze są z lepszego chowu:)) Czyli same same but different:))

Niedzielny poranek

Niedzielny poranek

Niedzielny poranek, godzina 11:00 indyjskiego czasu. Nasze stadko zostało “zapędzone” do książek i zeszytów przez Ananda, i choć entuzjazmu nie widać i nie ma co się go spodziewać (haha!), to super, że codziennie czegoś się uczą.

Anand mówi – jaki super chłopak, wolontariusz! – że chce by się powoli przyzwyczajały do nauki, bo mają przerwę i nie chodziły do szkoły. A lada moment pójdą!

Dużo wydatków przed nami

Dużo wydatków przed nami

Niedługo urząd CWC powierzy nam więcej Dzieci pod opiekę – ma ich być nie więcej niż 10, żeby Poland House pozostał rodzinnym domem. Dobrze, że wszystko to dzieje się powoli, że zarówno Dzieci, jak i rodzice i opiekuni (Shalu & Anand) mają czas by się oswoić i jakoś zintegrować to wszystko, co nowe. Bo dusza musi nadążyć za zmianami.

Dalej wyposażamy Dom. Będziemy bardzo wdzięczni za pomoc w konkretnych zakupach! Spadłoby nam to z nieba!

Gdy wynajęliśmy Dom, nie było w nim nic poza kaflami w łazience. Musimy kupić łóżka, szafy i biurka dla kolejnych Dzieci, większy stół do kuchni, wentylatory, założyć moskitiery na okna i drzwi, i masę innych rzeczy. I koniecznie, dwa bojlery do podgrzewania wody, bo łazienki są dwie.

W tym tygodniu kupiliśmy telewizor, bo telewizor jest ważny – mówię to ja, która od 20 lat nie ma telewizora – bo znaczy dużo więcej niż w zachodniej kulturze. Jest symbolem tego, że jest bezpiecznie i dostatnio.

Lody na Dzień Niepodległości

Lody na Dzień Niepodległości

Obchody Dnia Niepodległości to w Indiach ważne święto i dzień pełen dumy, bo droga do wyrzucenia z Indii Anglików była długa i kręta. A Indie – co jest nieprawdopodobne – zostały spojone w jeden organizm z 565 księstw i państewek! Stały się najbardziej wielokulturowym i wieloetnicznym państwem na świecie. Niech to, co spoiło Indie – tolerancja i świeckie ideały – trwa!

Dziś Dzieci były w mieście, w centrum Kalimpongu (położonego na wielu wzgórzach). Uczestniczyły w obchodach – wielkim, kolorowym festynie – jak tysiące innych rodzin z okolicy. I założę się, że było co oglądać i na co patrzeć, a duch zabawy porwał ludziJ

Na obchody Niepodległości zabrał Dzieci Anand z siostrą – to ta piękna dziewczyna na zdjęciu.

Badminton

Badminton

Dzieci mają własny kort do badmintona! Pomysł był super i prosty w realizacji! Linie namalowane, paletki kupione. Ponoć uwielbiają grać w badmintona i robią to codziennie, gdy pogoda pozwala! Fajnie, że można mieć na nie baczenie z tarasu na pierwszym piętrze –  widać jak śmigają po korcie!

Ciekawa jestem czy jak będzie więcej Dzieci, będą grać w dubla?!

Jak dobrze mieć swoje stado

Jak dobrze mieć swoje stado

Wiele rzeczy w Indiach dzieje się w swoim czasie i swoim rytmie. Często wedle klucza, którego totalnie nie rozumiemy. Dla nas, ma być tak, jak zostało ustalone, powiedziane i napisane. A tam wszystko na opak! Na szczęście, to „na opak” bywa mądrzejsze. Wypływające z uczuć, a nie z ustaleń.

Stało się tak, że odkąd Dzieci zamieszkały w Domu, wszyscy się nimi zajmują – wszyscy związani z Mission Rescue. Albo raczej tak: Dzieci stały się od razu częścią stada, a nie tylko dziećmi w rodzinie zastępczej, które poza rodzicami nie mają nikogo.

Bawią się razem z dzieciakami z rodziny Shalu i jej siostry. Do „miasta”, czyli centrum Kalimpongu jeżdżą gromadnie, z rodzeństwem Shalu lub Ananda, który też jest pracownikiem Mission Rescue. Książki czyta im jedna lub druga „didi” – starsza siostra, a tak naprawdę siostra któregoś z pracowników.

Zachwycam się tym, jak naturalnie stały się częścią „stada”. Nie są same, przynależą.